piątek, 10 października 2014

Rozdział 4 ''Zapomnijmy o tym''

Nienawidzę siebie.

Całą wieczność mogłabym tak przeleżeć w łóżku jak w tej chwili. Jak ja mogłam coś takiego zrobić? Przecież jeżeli ktoś ze szkoły się o tym dowie to moje życie towarzyskie będzie skończone.

Podobało Ci się to.

I najgorsze jest to ze glosy w mojej głowie maja racje, podobało mi się, nawet bardzo. Ta cala sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć ale trzeba dodać ze to nie była zupełnie moja wina...
Miałam ochotę krzyczeć w poduszkę z całych sil ale moi rodzice pomyśleliby ze jestem jeszcze bardziej stuknięta niż wyglądam. Po powrocie ze szkoły od razu zamknęłam się w pokoju i nawet im nie wytłumaczyłam dlaczego wróciłam wcześniej skoro miałam siedzieć w kozie. Nie obchodziło mnie to. Bardziej martwiłam się o to jak ja się pokaże panu Justinowi na oczy. Właśnie w takich momentach przeklina się swoje życie od najgorszych.

W końcu głód ze mną wygrał, muszę zejść na dół gdzie czekają na mnie od jakiegoś czasu. Zwlekam się z łóżka. Nawet nie przebrałam się w ubrania po domu. Ignorując to pokonałam schodu od razu kierując się do kuchni. Czułam ich wzrok na sobie jednak starałam się go ignorować. Oczywiście musieli się wszystkim interesować, nigdy nie potrafili odpuścić. Po długim wciskaniu im jakiegoś kitu wymyślonego na poczekaniu razem z talerzem kanapek wyszłam z pomieszczenia a westchnienie ulgi uciekło z moich ust. Czasami są aż za bardzo irytujący.

 Resztę dnia spędziłam wpatrzona w monitor laptopa. O dziwo ani razu nie przypomniałam sobie o przystojnym nauczycielu z czego cieszyłam się bardziej niż gdyby jutrzejsze lekcje zostały odwołane. Kiedy przejrzałam każdy możliwy portal na którym byłam zarejestrowana mogłam isc spokojnie spać. Nikt nie napisał o dzisiejszym incydencie w klasie ze mną w roli głównej wiec to znaczy ze nikt mnie nie widział a to motywuje do jutrzejszej tortury w szkole.

Obudziłam się rano, niewyspana. Miałam ochotę z powrotem zapaść w sen, ale wiedziałam że muszę iść do szkoły. Z wielką niechęcią wstałam po czym sięgnęłam do szafy po ciuchy na dziś. W szybkim tempie poszłam się umyć i UBRAĆ.  Dzisiejszy dzień był wyjątkowo zimny, dlatego zaopatrzyłam się w szalik, czapkę i rękawiczki. Zeszłam do kuchni po czym usiadłam tuż obok bliźniaka. Siedzieliśmy wszyscy przy stole konsumując tosty które zrobiła mama.

- Jai! Przestań mnie szturchać do cholery!- Krzyknęłam kiedy po raz kolejny upuściłam tosta na talerz.

- Jak ty się wyrażasz?! W tej chwili przeproś brata- Wtrącił ojciec na co się zaśmiałam.

- Na pewno go nie przeproszę. Chce zjeść spokojnie śniadanie ale on mi na to nie pozwala- Odpowiedziałam wstając od stołu. Wzięłam w rękę tosta po czym poszłam po plecak i założywszy buty i kurtkę wyszłam z domu. Zaraz za mną wybiegł Connor.

- Cassie poczekaj! Podwiozę Cię,  jest za zimno na to żebyś szła taki kawał do szkoły- Krzyknął Connor.

- Poczekam przy aucie- Powiedziałam idąc do samochodu.  Kiedy chłopak wreszcie przyszedł, otworzył drzwi od samochodu i włączył ogrzewanie.

-Mama trochę przegięła, ale...- Nie dałam mu dokończyć.

- Trochę?! Ten idiota nie dał mi normalnie zjeść a ja mam go jeszcze za to przepraszać?!- Wysyczałam

- Whoa! Cassie masz okres czy coś?  Od wczoraj zachowujesz się jak był połknęła kija. Coś się stało?- Zapytał  spoglądając co chwilę na mnie, kiedy prowadził samochód.

- Nie!.. Po prostu nie mogę znieść tego jak jestem traktowana w tym domu- Odpowiedziałam szybko, gdyż nie chciałam żeby Con dowiedział się o moim pocałunku z Panem Justinem.

- Wiem siostra, ale niedługo będziesz pełnoletnia i będziesz mogła wszystko. Obiecałem ci już kiedyś. Odnajdziemy ich, nie bój się- Uspokoił mnie gładząc ręką moje kolano.

-  Ufam ci Connor.- Uśmiechnęłam się blado w jego stronę.
Tak bardzo nie chciałam żeby podróż samochodem kiedyś sie skończyła. Było wiele powodów dla których chciałam pozostać w tym miejscu na zawsze.

Pierwszym było przyjemne ciepło w porównaniu z warunkami panującymi na zewnątrz, drugi punkt na liście było towarzystwo, nie chciałam oglądać tych wszystkich zakłamanych buziek, ale trzecią i chyba najważniejszą rzeczą był nauczyciel francuskiego. Oblewał mnie ziemny pot gdy tylko myślałam o tym że dzisiaj będę miała z nim dwie lekcje, jedną z nich będzie w-f..będziemy tak blisko siebie. Moment w którym mój braciszek zaparkował przed szkołą był tym w którym moje serce przestało bić.

- Uspokój się, uspokój się. - Szeptałam do siebie zgarniając kosmyki włosów za ucho.

- Przyjadę dziś po Ciebie! - Krzyknął za mną Connor, lecz go zignorowałam idąc wprost przed siebie. Bałam się że jeżeli obejrzę się w jego stronę to automatycznie stchórzę i żadna siła nie zaciągnie mnie z powrotem do szkoły.

Pierwsza lekcja była przygotowaniem na najgorsze, ponieważ już na drugiej miałam nieszczęsny francuski. Nie wiem ile stałam przed lustrem w damskiej toalecie ale byłam pewna że to nie sprawi że poczuje się lepiej. W sumie, pogarszało mój stan emocjonalny gdy z każda chwilą zdawałam sobie sprawę z tego że wyglądam okropnie. W końcu, gdy zadzwonił dzwonek a włosy na moim ciele się najeżyły, wyszłam z łazienki. Starałam się żeby mój chód był choć trochę pewny, ale nogi się pode mną uginały. I to wszystko przez jedną głupią sytuacje w szkole. Przecież nie raz oglądałam na tych wszystkich komediach młodzieżowych jak jakieś laski podrywają swoich nauczycielu, wszędzie tak jest...Ehh.

Zajęłam miejsce tam gdzie zawsze. Z całych sił próbowałam się uspokoić, nie stwarzać pozorów, ale nawet ludzie z klasy którzy do tej pory nie zwracali na mnie uwagi patrzyli się na mnie wzrokiem typu ''na pewno dobrze się czujesz?'' Było źle. A to że byłam przerażona to za mało powiedziane. W końcu jestem nastolatką do cholery! Przejmuje się wieloma bezsensownymi rzeczami, nic na to nie poradzę.

- Dzień dobry klaso - Czy właśnie mam zawał?! Wszedł do klasy, nienagannie ubrany. Garnitur, krawat, ni mogłam go sobie wyobrazić inaczej. Tak bardzo nie chciałam na niego patrzeć a jednak moje oczy same lustrowały go od dołu do góry. To nie jest normalne, nawet jeśli te lafiryndy z cheerleaderek także pożerały go wzrokiem. W chwili gdy ja patrzyłam na jego idealnie wypastowane buty, on już zdążył trzy razy powiedzieć moje imię. Za czwartym się ocknęłam.

- Słucham? - Uniosłam wzrok, a dreszcze przeszyły moje ciało gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Pytałem czy chciałabyś uczestniczyć w dodatkowych zajęciach na których bardziej omawialibyśmy sztuki napisane przez wybitnych francuskich poetów. - Jego głos powalał na kolana. Propozycja była tak kusząca i jednoznaczna że miałam ochotę krzyknąć na całą klasę TAK ale opamiętałam się.

- Pomyśle nad tym.. - Spuściłam wzrok na zeszyt który miałam otwarty przed sobą.

- Dobrze..a może ktoś inny jest chętny? - Parę dziewczyn oczywiście zgłosiło się natychmiast. Nie ważne. W sumie, przez całą lekcje nie było aż tak źle, ani razu nie przyłapałam go by na mnie patrzał...widocznie czekał z tym do końca. Gdy wszyscy uczniowie opuścili klasę zostaliśmy tylko my, a gdy i ja też chciałam jak najszybciej uciec z sali zatrzymał mnie jego paraliżujący głos.

- Zapomnijmy o tym. To było nieodpowiednie i nie powinno się zdarzyć, przepraszam Cie jeżeli swoim zachowaniem jakoś popchnąłem Cie do wykonania takiego czynu. - Ton jego głosu był śmiertelnie poważny, wyraz twarzy nic nie zdradzał, postawa także. Zamurowało mnie, jakieś dziwne ukłucie odrzucenia pojawiło się w moim sercu. Przytaknęłam jedynie głową i przez resztę lekcji nie odezwałam se ani słowem.

Najgorsze dopiero było przede mną, musiałam kolejne 45 minut spędzić w kozie razem z Panem Bieberem..

****************************

Hejoo <3 
W następnym rozdziale na prawdę będzie się troszku działo także zapraszamy ;) 
Mamy nadzieje że ten rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu który na prawdę motywuje do dalszej pracy <3