wtorek, 30 września 2014

Rozdział 3 '' Jest coraz gorzej.. ''

 Od razu po lekcji W-f , którą przesiedziałam całą w szatni zadzwoniłam do mamy.

***
- Nic nie zrobiłam!

- Gdybyś była niczemu winna to byś nie musiała siedzieć w kozie

- Nie ważne, muszę kończyć - Zadzwonił dzwonek, schowałam telefon do kieszeni poprawiając plecak na ramieniu, szkoła była pusta, prawie wszyscy uczniowie już opuścili budynek. Zostałam tylko ja, a to było nieco dziwne. Znajdowałam sie w sali, do której już po chwili wszedł pan Bieber. Od razu było widać że jest bardzo młody, za młody na nauczyciela, przynajmniej według mnie.

Od razu uśmiechnął sie do mnie, niby taki zwykły gest, a zarumieniłam sie przynajmniej tak jakby mnie dotknął. Miałam nadzieje że przez całe 45 minut będzie siedział przy biurku a miedzy nami będzie panowała niezręczna cisza, której bym pewnie nie przeżyła, a jednak okazało sie że zupełnie inaczej miało to wyglądać niż zawsze. Przysiadł sie do ławki przy której siedziałam. Nie patrzyłam na niego, za bardzo mnie onieśmielał. Nie wiedziałam czy to normalne że nauczyciel tak na mnie działał. Odchrząknęłam oddalając sie nieco na krześle. Mężczyzna zaśmiał sie cicho.

- Aż taki straszny jestem - Tyrpnął mnie w ramie. Odwróciłam wzrok. Patrzyłam prosto w jego ciemne brązowe oczy.

- Nie - Zaczęłam bawić sie nerwowo palcami.

- Co cie dręczy? - Zapytał wprost. Milczałam przez chwile. Nie byłam pewna w tej  chwili czy mogę mu powiedzieć o wszystkim. Z jednej strony chciałabym to z siebie wyrzucić bo duszenie tego w sobie  jeszcze bardziej mnie dołuje.

- Nie jestem pewna czy mogę Panu wszystko powiedzieć..- Wyszeptałam bawiąc się kosmykiem włosów.

- Oczywiście że możesz. Jestem Justin i kiedy jesteśmy sami możesz zwracać się do mnie po imieniu- Uśmiechnął się w moją stronę.

- Więc może zacznę od początku.. Ja i mój starczy brat Connor zostaliśmy adoptowani przez pewną rodzinę.Mieli już dwójkę dzieci, ale chcieli za wszelką cenę jeszcze zaadoptować choć jedno. W domu dziecka zawsze byłam nierozłączna z moim bratem, dlatego też kiedy chcieli mnie zaadoptować musieli wziąć także mojego brata. Zgodzili się i już po paru miesiącach razem z Connorem mieszkaliśmy u Jones'ów. Z początku wszystko było pięknie, Przywiązaliśmy się do siebie i pokochaliśmy jak prawdziwa rodzina. Z czasem wszystko zaczęło się zmieniać, rodzice stali się dla nas bardziej surowi. Nie stać mnie na nic, choć doskonale wiem że moi rodzice mają pieniądze, które starczyły by chociaż na najtańszy podkład i tusz do rzęs czy może nową bluzkę. Zabroniono mi również odnaleźć moich biologicznych rodziców,nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Dzięki Connorowi mam chociaż telefon.  Moje ciuchy nie są firmowe jak ciuchy większości dziewcząt z tej szkoły, dlatego jestem też gnębiona przez większość klasy. Pomimo tego jak bardzo znienawidzona  jestem przez Jasmine i jak bardzo bolą rzeczy które mi robi to i tak bardzo żałuję tego że użyłam  w jej stronę tak wyuzdanych słów. Nigdy w życiu nie chciałam w stosunku do nikogo tak się odezwać.- Moje oczy zaszły łzami kiedy wypowiadałam pojedyncze wyrazy. W jednej chwili wybuchłam płaczem. Justin przysunął się do mnie obejmując mnie swoimi silnymi ramionami. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Shhh.. Pomogę Ci przejść przez to - Wyszeptał pocierając dłońmi moje plecy. - To za daleko zaszło.. Jasmine pożałuję tego że sprawiła ci kiedykolwiek przykrość.

- Dziękuje Justin.- Uśmiechnęłam się przez łzy.

- Widziałem że potrzebujesz korepetycji z francuskiego, mogę ci pomóc żebyś zdała- Poinformował mnie

- Jeżeli mógłbyś mi pomóc, byłabym bardzo panu wdzięczna- Uśmiechnęłam się delikatnie.

- A więc.. Nie mam w szkole żadnej sali wolnej więc moglibyśmy spotkać się u ciebie albo u mnie i byśmy przerobili zaległy materiał.

- Ymm dobrze. Możemy spotkać się u mnie, myśle że rodzice nie będą mieli nic przeciwko...hmm.. Dlaczego panu tak bardzo zależy na moim dobru?- Zapytałam patrząc mu prosto w oczy, mężczyzna niepewny zaczął mówić.

- Umm. Wiesz już pierwszego dnia w szkole zwróciłaś moją uwagę, byłaś bardzo cicha.. i jeszcze to co robiła Jasmine. Przyrzekłem sobie że nie pozwolę by stała ci się jakaś krzywda - Powiedział cicho przysuwając się w moją stronę. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej, jego piękne karmelowy oczy patrzyły prosto w moje. W jednej chwili złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

Mężczyzna odwzajemnił pocałunek walcząc o dominacje z moim językiem.  Pocałunek zaczął stawać się coraz bardziej odważny a ręce Justina znalazły się pod moją bluzką. Nagle oderwaliśmy się od siebie dysząc ciężko.

- To się nigdy więcej nie może powtórzyć.. Ja mam narzeczoną- Mruknął cicho wstając z miejsca.  Spojrzałam smutno na niego. Jednak już po krótkiej chwili odwróciłam wzrok. Nie odzywałam się. Było mi po prostu wstyd. Wstałam z ławki. Hałas przyciągnął jego uwagę a jego oczy ponownie znalazły sie na mnie.

- A Ty dokąd? - Zignorowałam go, przewiesiłam sobie swoją torbę przez ramie i rzucając bardzo ciche przepraszam wyszłam z sali. Co ja właśnie zrobiłam?! Nie mogłam uwierzyć we własną głupotę. Miałam ochotę spalić sie ze wstydu, zapaść się pod ziemie. Nie wiedziałam czy będę w stanie jeszcze kiedyś być przy nim... Być przy nim i powstrzymywać się przed zrobieniem tego co przed chwilą...

*********************
Hej <3 
Kolejny rozdział. 
Strasznie was przepraszamy że tak długo czekacie, ale jedna z nas, mianowicie ja (Iza) nie jest systematyczna co do pisania rozdziałów. 
Jeszcze raz przepraszam. 
Mamy nadzieje że rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <3